Ostatnimi czasy staliśmy się narodem liczącym. Liczymy (np. pieniądze), liczymy się z... (np. kryzysem społecznym), liczymy na... (pomoc innych), przeliczamy (z DM na $), wyliczamy (własne zasługi lub błędy polityczne przeciwników), rozliczamy (dawne ekipy), wliczamy (w koszty własne), zaliczamy (semestry, hm, znajomości, wystawy) itp. itd. Moda!!! Naturalną konsekwencją takiego postępowania jest pojawienie się magicznych liczb, których teorię i praktykę zaraz wyłożę. Najszczęśliwszą liczbą (a może jednak cytrą? - dysputę pozostawiam fachowcom-matematykom) jest n (czytaj:pi). Przykład: „Zarobimy na tym ji x drzwi (czytaj: pi razy drzwi) dwadzieścia baniek (bańka - liczba umowna równa dawnemu milionowi złotych - przyp. tłumacza)!" lub „To frajerstwo (dawniej: czcigodna konkurencja) straciło na tym biznesie (dawniej: geszefcie lub interesie - wszystko przypisy tłumacza) n x oko (czytaj: pi razy oko) z dziesięć baniek!"
Szczęśliwymi cyframi stają się ułamki od 0,5 do 0,99. Dawniej liczący się „liczący" rzucał: „Mnie nie interesuje biznes bez trzy krotnego przebicia!" (tzn. zysk - wkład inwestycyjny x 3). Obecnie pokochaliśmy „wysokie ułamki", choć niektórzy magowie rynku przebąkują coś (oczywiście bez sensu!) o niewielkim, ale stałym szczęściu, jakie może płynąć z liczb wyrażających się wartościami 0,5, 0,10, 0,15. Na przykład przesądni bankowcy wierzą w wartości od 0,03 do 0,12 i przekonują nas, że też powinniśmy wierzyć, iż są one dla nas szczęśliwe...
Są też liczby feralne, przynoszące pecha, zdradliwe... Są to. zazwyczaj te liczby, które nadrukowane na wyrobach przed pół rokiem miały zapewnić im powodzenie, a także przynieść
szczęście producentom. Rozwijać szczegółowo ich teorię można by choćby na podstawie feralnych od zawsze cen benzyny i innych produktów ropopochodnych, ale brak mi tu miejsca i liczę na Waszą umiejętność liczenia. A najgorzej, że strasznie się ta teoria liczb szczęśliwych (lub nie) skomplikowała. Dawniej 3 było cyfrą szczęśliwą, bo to i oce na była zaliczająca, i „Bog trojcu lubit”, jak zapewniali Rosjanie, i Omne trinum perfectum („wszystko potrójne jest najlepsze”), jak pisali Rzymianie. 13 było pechowe jednoznacznie i ostatecznie, mimo zapewnień, że „trzynastego nawet w grudniu jest wiosna”, bo co to za szczęście, takie wariacje klimatyczne lub stan wojenny! Waham się co do biblijnej liczby oznaczającej apokaliptyczną bestię - 666, bo jakby to trochę obrócić, to wyjdzie 999, a więc numer Pogotowia Ratunkowego, a nie chciałbym w żaden sposób urazić ludzi w białych kitlach. A może to dowód na spójność lub symetryczność (konsekwentnie matematyzuję język felietonu!) Dobra i Zła? Koniec końców pan Zagłoba uznał liczbę 77
za pechową („... póki mi było dwie siekiery nad karkiem...”), a składa się ona przecież z dwóch kabalistycznie szczęśliwych siódemek...
Na razie magiczną feralną liczbą dla Polaków jest wg GUS-u ok. 42 600 000 000 $ naszego długu i liczba ta będzie magicznie wpływać jeszcze przez długie lata na wszystkie liczenia tego
kraju na lepszą przyszłość - indywidualnie i zbiorowo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz