środa, 14 czerwca 2017

Magia liczb

Ostatnimi czasy staliśmy się narodem liczącym. Liczymy (np. pieniądze), liczymy się z... (np. kryzysem społecznym), liczymy na... (pomoc innych), przeliczamy (z DM na $), wyliczamy (włas­ne zasługi lub błędy polityczne przeciwników), rozliczamy (daw­ne  ekipy),  wliczamy  (w koszty  własne),  zaliczamy (semestry, hm,  znajomości,  wystawy)  itp.  itd.  Moda!!!  Naturalną  konsekwencją  takiego postępowania jest pojawienie się magicznych liczb, których  teorię i praktykę zaraz wyłożę. Najszczęśliwszą liczbą (a może jednak cytrą? -  dysputę pozo­stawiam fachowcom-matematykom) jest n (czytaj:pi). Przykład: „Zarobimy na tym ji x drzwi (czytaj: pi razy drzwi) dwadzieścia baniek (bańka - liczba umowna równa dawnemu milionowi zło­tych - przyp. tłumacza)!" lub „To frajerstwo (dawniej: czcigodna konkurencja) straciło na  tym  biznesie  (dawniej: geszefcie lub interesie -  wszystko przypisy tłumacza) n x oko (czytaj: pi razy oko) z dziesięć baniek!"
Szczęśliwymi cyframi stają się ułamki od 0,5 do 0,99. Dawniej liczący się „liczący" rzucał: „Mnie nie interesuje biznes bez trzy­ krotnego przebicia!" (tzn. zysk - wkład inwestycyjny x 3). Obec­nie pokochaliśmy „wysokie  ułamki",  choć niektórzy magowie rynku przebąkują coś (oczywiście bez sensu!) o niewielkim, ale stałym  szczęściu, jakie  może płynąć  z liczb  wyrażających  się wartościami 0,5, 0,10, 0,15. Na przykład przesądni bankowcy wie­rzą  w wartości od 0,03 do 0,12 i przekonują nas, że też powin­niśmy wierzyć, iż są one dla nas szczęśliwe...

Są  też liczby feralne, przynoszące pecha,  zdradliwe...  Są  to. zazwyczaj te liczby, które nadrukowane na wyrobach przed pół rokiem  miały  zapewnić  im  powodzenie,  a  także  przynieść
szczęście producentom. Rozwijać szczegółowo ich teorię można by  choćby  na  podstawie  feralnych  od  zawsze  cen  benzyny i innych produktów ropopochodnych,  ale  brak  mi  tu  miejsca  i liczę na  Waszą umiejętność liczenia. A najgorzej, że strasznie się ta  teoria liczb szczęśliwych (lub nie) skomplikowała. Dawniej 3 było cyfrą szczęśliwą, bo to i oce­ na była zaliczająca, i „Bog trojcu lubit”, jak zapewniali Rosjanie, i Omne trinum perfectum („wszystko potrójne jest najlepsze”), jak pisali Rzymianie. 13 było pechowe jednoznacznie i ostatecz­nie,  mimo  zapewnień,  że  „trzynastego  nawet  w grudniu  jest wiosna”,  bo  co  to za  szczęście,  takie  wariacje klimatyczne lub stan  wojenny!  Waham  się  co  do  biblijnej  liczby oznaczającej apokaliptyczną bestię - 666, bo jakby to trochę obrócić, to wyj­dzie 999,  a  więc numer Pogotowia  Ratunkowego,  a nie chciał­bym  w żaden sposób urazić ludzi w białych kitlach. A może to dowód na spójność lub symetryczność (konsekwentnie matematyzuję język felietonu!) Dobra i Zła? Koniec końców pan Zagło­ba uznał liczbę 77
za pechową („... póki mi było dwie siekiery nad karkiem...”),  a  składa  się  ona przecież z dwóch  kabalistycznie szczęśliwych siódemek...

Na razie magiczną feralną liczbą dla Polaków jest wg GUS-u ok. 42  600  000 000 $ naszego długu i liczba ta będzie magicznie wpływać jeszcze przez  długie  lata  na  wszystkie liczenia  tego
kraju na lepszą przyszłość -  indywidualnie i zbiorowo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz