Teraz, gdy już uporaliśmy się z formalnościami, czas postawić główną tezę felietonu, którą będziemy wałkować przez najbliższe kilka tysięcy znaków: pokochajcie duże smartfony! Bo czy macie w ogóle inne wyjście? Przygodę ze smartfonami zacząłem od iPhone 3G (tworów opartych na Windows Mobile nie liczę) z ekranem o jedynej słusznej przekątnej 3,5”. Co ciekawe, był to także mój pierwszy... Android (ech, piękne to były czasy, gdy w iUrządzeniach można było jeszcze dość swobodnie grzebać). Ta przygoda, o ironio, nakłoniła mnie do całkowitej zmiany barw i zakupu Nexusa One (3,7”). Wraz z Nexusem S dorobiłem się następnych 0,3” i kolejnych – z przesiadką na HTC Evo 3D (oddałbym wiele, by znów pojawił się smartfon z takim przyciskiem aparatu!). Następny skok był odrobinę większy, na poziom 4,65” Galaxy Nexusa, a obecnie korzystam z Galaxy S III – z ekranem 4,8”. Jak widać, każdy mój kolejny smartfon był większy od poprzednika (nie licząc krótkiego romansu z iPhone 4... ale o tym cicho sza!). I za każdym razem powtarzał się ten sam, trzyetapowy scenariusz: zaskoczenie, zachwyt, przyzwyczajenie. Pierwszy kontakt z większym smartfonem zawsze wywołuje reakcję „wow, jaki wielki” (lub nawet „no bez przesady”). Nieważne, czy przesiadamy się z 3” na 3,5”, czy z 4,65” na 4,8”. Zawsze dostrzeżemy różnicę. Dla mnie SGS3 wydaje się sporo większy od Galaxy Nexusa, mimo że wymiarami różnią się minimalnie. Ale większy ekran potęguje to, jak subiektywnie postrzegam go jako całość. Ten etap to także zderzenie z problemami. Nie są one bezwzględne i często wynikają wyłącznie z naszych przyzwyczajeń. Każdy współczesny smartfon, także Galaxy Note II spokojnie zmieści się w kieszeni, tak jak i będziemy w stanie trzymać go w dłoni.
Ale nagle klawiatura jest inna. Przyciski, z których korzystaliśmy codziennie przez ostatni rok, nagle są przesunięte. Smartfon inaczej leży przy uchu. Czy nie wyglądam dziwnie z taką patelnią na twarzy? Jak pisałem – uważam, że to wynik tylko naszych przyzwyczajeń, które, jak zauważyłem, dosyć łatwo zmienić. Pomocny jest w tym drugi etap przesiadki na większy ekran – zachwyt. 22Zachwyt Zwykle zmieniamy nasz ulubiony gadżet co rok, dwa lata. Jedni oczywiście robią to częściej, inni rzadziej, ale – zwykle wymieniając smartfon, kupujemy urządzenie odrobinę nowszej generacji. Urządzenie z nie tylko większym, ale i lepszym ekranem. Z większą rozdzielczością, o trochę innej technologii wyświetlania. Sam pamiętam, jakim zbawieniem była dla mnie zmiana Nexusa One na S – mimo że oba urządzenia wyposażone były w AMOLEDy, ze znienawidzoną matrycą PenTile, obraz wyświetlany przez S-kę był o wiele ładniejszy niż ten, do którego przyzwyczaił mnie One. Jeśli tylko damy mu szansę, to nawet po początkowym niezadowoleniu zaczniemy dostrzegać zalety nowego urządzenia – nawet, jeśli sami przed sobą się do tego nie przyznajemy. Nowe możliwości, jakie daje nam większy (i lepszy) ekran. Po obejrzeniu kilku filmów (nawet na YouTube), przejrzeniu kilku stron internetowych, przeczytaniu paru tekstów czy przeprowadzeniu pierwszej wideo rozmowy, stanie się jasne, że duży może więcej. I to od nas zależy, czy chcemy z tych nowych możliwości korzystać i czerpać z nich satysfakcję – nawet kosztem większej obudowy. Smartfon to nie jest telefon!
Osoby, które nowoczesne komórki postrzegają wyłącznie jako słuchawki, marnują własne pieniądze. Smartfon to urządzenie multimedialne. Służy do konsumpcji i (w mniejszej mierze) tworzenia treści. I to właśnie ekran jest pośrednikiem między większością multimediów a użytkownikiem. Zwykle nie chodzi nawet o to, że na większym ekranie widać więcej – to zależy też od rozdzielczości, budowy samej aplikacji i innych czynników. Ale na większym ekranie te same treści są po prostu... większe. A to jest zawsze wygodniejsze dla odbiorcy. Poza smartfonem używam także 10,1” tabletu – towarzyszy mi on od czasów pierwszego iPhone’a. I zauważyłem, że im większy ekran ma mój kolejny smartfon, tym rzadziej używam tabletu. Dla pewnych zastosowań jest on oczywiście niezastąpiony (jak pisanie), ale do szybkiej konsumpcji treści smartfon jest jednak trochę wygodniejszy, tak jak tablet jest odrobinę wygodniejszy od laptopa. Dużo więcej czytam na smartfonie niż choćby w czasach 4” Nexusa S. Moją poranną prasówkę, czyli nadrabianie nocnych newsów jeszcze przed wstaniem z łóżka zaliczam już tylko na smartfonie – bo po prostu leży on zawsze obok mnie. No właśnie – telefon jest przy mnie zawsze – nawet gdy w torbie spoczywa tablet, wyciągnięcie smartfona z kieszeni wymaga kilku sekund mniej. Duży ekran (a przez to – wygodniejsza konsumpcja mediów) w połączeniu z dostępnością sprawia, że częściej wybieram smartfon, mimo że oglądanie filmów czy czytanie jest na tablecie jeszcze przyjemniejsze, ale sama obsługa tabletu – bardziej wymagająca. 22Przyzwyczajenie Dochodzimy wreszcie do ostatniego etapu poznawania nowego telefonu. To zmiana przyzwyczajeń. Po 2–3 miesiącach używania 4,5” ekranu, powrót do 4” dla niektórych może być zbawieniem. Dla mnie jednak – a sądzę, że nie jestem w mniejszości – jest to zawsze udręka. Jak można z czegoś takiego wygodnie korzystać?! Do tej pory posiadam wspomnianego na początku tekstu Nexusa One. Służy mi on jako „imprezofon” – telefon niezniszczalny, którego nie boję się brać na różne wyjazdy, imprezy i inne tego typu niebezpieczne dla elektroniki wydarzenia. I zawsze z utęsknieniem odliczam minuty do ponownego włożenia karty do mojego głównego telefonu. 3,7” jest dla mnie skrajnie niewygodny – nie dość, że nic na nim nie widać, to nawet pisać dwoma rękami w pionie się nie. A zawszę tak piszę. Bo – no właśnie – tak się przyzwyczaiłem.
Chodzi mi o to, że większość problemów z wygodą po przesiadce na większy ekran wynika tylko z naszych wcześniejszych przyzwyczajeń. A przyzwyczajenia naprawdę łatwo zmienić, gdy chcemy lub musimy. Mój tata (wiem, że czyta – więc pozdrawiam) nosi zegarek na prawej ręce. Nie dlatego, że jest leworęczny (czy w ogóle leworęczni noszą zegarki na prawej?). Dlatego, że w czasach młodości po poważnym złamaniu przez długi czas jego lewa ręka była unieruchomiona w gipsie. Nosił wtedy zegarek na prawej i przyzwyczaił się do zerkania na prawy nadgarstek. I tak zostało do dziś – po co to teraz zmieniać? Każde przyzwyczajenie można zastąpić innym, jeśli tylko jest taka potrzeba lub niesie to za sobą jakieś dodatkowe korzyści. Jak cel ma ten tekst, ten początkowy apel? Chciałbym przekonać Was, byście chociaż dali szansę dużym urządzeniom. Wiele osób nawet nie bierze pod uwagę smartfonów o ekranach 4,5” i większych przy wyborze nowego telefonu. Bo są niepraktyczne, bo nie da się ich używać jedną ręką. Bo wyglądają dziwnie przy twarzy. 22Nie da się używać jedną ręką Ach, „nie da się używać jedną ręką” – to mój ulubiony argument przeciw dużym urządzeniom. Pół biedy, jeśli gdzieś w tym zdaniu pojawi się przymiotnik „wygodnie”. Ale co to znaczy „nie da się”? Jeśli chwycimy smartfon jedną ręką, to się nie uruchomi? Dopiero użycie drugiej dłoni umożliwi nam włącznie ekranu? Nie – to oznacza tyle, że nie będziemy w stanie objąć kciukiem całej powierzchni ekranu (najczęściej chodzi o lewy górny róg). Ale dlaczego właściwie nie mogę używać tej drugiej ręki? Oczywiście, czasem jest ona zajęta. Ale zwykle możemy sobie jednak pozwolić na luksus używania obu dłoni. Bo gdzie jest napisane, że smartfon to urządzenie jednoręczne?
Darmowa bramka sms bez limitu - darmowa bramka sms
A nawet jeśli już przyjdzie nam korzystać z tej jednej, najczęściej prawej ręki – czy nasz smartfon staje się przez to upośledzony? Nie. Po prostu dosięgnięcie lewego górnego rogu ekranu będzie utrudnione, jeśli nie niemożliwe. Ale reszta smartfona działa. Spokojnie napiszemy wiadomość, wybierzemy element z listy, przesuniemy obiekt, wykonamy gest „swype”. Proszę, nie dramatyzujmy z tą jedną ręką. I ta druga sprawa – rozmowa. Nie spotkałem się jeszcze z żadnym „dress codem” dotyczącym smartfonów. Galaxy Note przy uchu to nie są białe skarpety do sandałów. Mnie osobiście niespecjalnie interesuje, jak prezentuję się, rozmawiając przez moje urządzenie. Tak samo „dziwnie” można postrzegać ludzi mówiących „do siebie”, czyli korzystających ze słuchawek bezprzewodowych lub rozmawiających z długopisem, gdy używają rysika od ASUSa PadFone’a 2. Zastanówmy się, czy naprawdę tak bardzo obchodzi nas to, jak widzą nas inni. I czy ewentualnie czujemy się z tym na tyle niekomfortowo, by zrezygnować z zalet, jakie daje nam duży smartfon. Nikogo nie zmuszę do pokochania dużych smartfonów. Wiem, że są osoby, których preferencje i przyzwyczajenia zmuszają do zakupu mniejszych urządzeń (a dla np. osób niewidomych czy niedowidzących duży ekran nie ma w ogóle znaczenia). Ale zauważcie też, że po prostu... świat zmierza w kierunku większych urządzeń. Nawet iPhone wyrzekł się „jedynej słusznej” przekątnej. Także producenci chcą, byśmy pragnęli większych gadżetów. Bo to więcej miejsca w środku – na podzespoły, na baterię. Bo to lepiej wygląda w specyfikacji. Bo łatwiej i taniej jest przygotować 5” ekran Full HD, niż taką samą ilość pikseli upchnąć na 3,5”. Dlatego najlepsze w ofercie każdego producenta smartfony zawsze będą duże. OK, mamy może i Galaxy S III Mini, ale z potęgą dużego S III ma on niewiele wspólnego. Także mniejszy HTC One S jest względem modelu X specyfikacyjnie okrojony. Chcecie tego, co najlepsze – będzie też największe. Miniaturyzacja telefonów zakończyła się wraz z powstaniem smartfonów. Teraz będą one już wyłącznie rosły. Jak długo? Aż ekran zajmie całe nasze pole widzenia – wraz z pojawieniem się smartokularów czy soczewek kontaktowych z wbudowanymi wyświetlaczami. Ale do tego czasu będziemy korzystać ze smartfonów. Wraz z premierą Galaxy S IV i nowych superurządzeń od HTC poprzeczka znajdzie się na poziomie 5”. Dlatego powinniśmy dać gigantom szansę i nauczyć się wykorzystywać je tam, gdzie mają one ewidentną przewagę nad mniejszymi braćmi. W mojej kieszeni prawdopodobnie niedługo zagości 5,5” Note II. Przez wielu wyśmiewany, dla mnie, mam nadzieję, będzie świetnym, nowym doświadczeniem. Bo ekran smartfona to moje okno na świat. Chcę, aby było ono duże i wyraźne
wiadomosci sms do wszystkich sieci - bramka sms